15-10-2012, 16:37
Cześć,
Ostatnio trafiłem na sytuację której wcześniej nigdy nie miałem jako freelancer. Sądzę, że nie tylko ja mogę mieć takie dylematy i pewnie opinia bardziej doświadczonych kolegów z forum pomoże mi i innym forumowiczom.
Otóż jak każdy freelancer biorę różne projekty. Przeważnie staram się brać projekty które mieszczą się w jakimś określonym czasie i zakresie tak, aby można było je łatwo rozliczyć z klientem.
Pół roku temu wziąłem jednak projekt, który niestety nie spełniał, jak teraz już wiem, tych warunków. Otóż pół roku temu klient zamówił u mnie udostępnienie w sieci gry internetowej. Umowa nie obejmowała przekazania praw autorskich do kodu źródłowego.
Gra w zasadzie wydawała się dosyć prosta w oprogramowaniu - jedynie dwa miesiące pełnoetatowej pracy. W grę może grać kilka osób naraz. W grze są pokoje. Także naraz może grać nawet kilkadziesiąt osób. Gra działa w przeglądarce także korzystają z niej ludzie z IE, Chrome czy Firefoxem. Każdy z innym szybszym, albo wolniejszym kompem, każdy z innym netem, wreszcie niektórzy z netem, który się zacina oraz z różnymi dodatkami do przeglądarek.
Piszę o tym dlatego, że wbrew początkowym oczekiwaniom, gdy sądziłem, że realizacja gry będzie prosta stało się inaczej. Ale opowiem po kolei. W czasie zawartym w umowie udostępniłem klientowi grę. Gra działała, no ale okazało się, że zdarza się, że czasem gra się zwieszała. Mimo to klient zapłacił całą kwotę z umowy.
W umowie zawarłem gwarancję na okres 1 m-ca na grę w trakcie której w ciągu 7 dni zobowiązywałem się usunąć każdą zgłoszoną rzecz.
Rzecz w tym, że nawet gdy minął już miesiąc ja dalej pracowałem nad zgłaszanymi usterkami dalej według 7-dniowego terminu reakcji licząc na to, że może tydzień czy dwa i sprawa się zakończy.
Usterki polegają na różnych sytuacjach losowych. Każdorazowo muszę przeanalizować co się stało w grze np. ktoś wychodzi w nieoczekiwanym momencie, albo jakieś zdarzenie nastąpi wcześniej niż było to spodziewane. Okazuje się, że istnieje masę różnych sytuacji w takiej grze czasu rzeczywistego, których nie da się przewidzieć i wychodzą w trakcie używania np. taka ciekawostka, okazało się, że jeden z użytkowników miał u siebie jakieś złośliwe oprogramowanie, które manipulowało treścią strony co powodowało, że gra się zwieszała. No i za każdym razem gdy klient zgłasza że komuś się zwiesiło to ja siadałem, patrzyłem co się stało, jaka była przyczyna i naprawiałem. I tak w kółko bo jak jedną rzecz się naprawi to jeszcze pojawiają się kolejne itd.
Jednak sprawa się przeciąga i pracuję nad tą grą już pół roku. Od tego czasu nie mam żadnej nowej umowy z klientem.
Ostatnio zrobiło mi się krucho z kasą więc odezwałem się do klienta, że może byśmy podpisali już nową umowę skoro poprzednia wygasła pół roku temu.
Powiedziałem klientowi, że reagowałem na każde zgłoszenie w ciągu 7 dni i naprawiałem w terminie również przez pół roku po wygaśnięciu ostatniej umowy. Jednak klient jest innego zdania. On wrzuca wszystkie zgłoszenia do jednego worka. Tzn. uważa, że zgłosił że gra się "wiesza" w trakcie trwania umowy, a ja od tego czasu tego jeszcze nie naprawiłem. Nie przyjmuje jednak mojego wytłumaczenia, że każdą kolejną przyczynę kolejnych zwiech naprawiłem, a każda kolejna zwiecha to kolejny przypadek, czasem wręcz losowy, który trzeba przeanalizować i wprowadzić na niego poprawkę do gry. On uważa, że skoro w trakcie umowy powiedział, że gra się "wiesza" to powinienem pracować nieustannie bez dodatkowej zapłaty aż nie będzie się "wieszać".
Klienta też nie przekonuje wyjaśnienie, że inne gry również są bugfixowane lata po ich wydaniu i że nie da się od razu osiągnąć 100% działania szczególnie w przypadku gry online, gdzie wszystko może się zdarzyć. Obecnie gra działa dobrze w 9 na 10 przypadków.
No także jestem w takiej sytuacji. Wpakowałem się i nie bardzo wiem jak z tego wybrnąć. Chcę, żeby klient był zadowolony i czuję się też w pewien sposób zobowiązany, w końcu programowanie to moja pasja. Jednak jeśli rozwijanie tej gry ma potrwać jeszcze przez kilka miesięcy i mam to robić za darmo to nie wiem jak to pogodzę z utrzymaniem się.
Najgorsze jest to, że klient nie kończy na rzeczowych argumentach, ale posuwa się do opowiadania o swoich różnych prywatnych sprawach i problemach i uderza w emocje, żebym dla niego dalej robił za free, a ja mu współczuję i chętnie bym nawet dalej mu pomógł gdybym mógł, ale już sam mam dołek i nie mam kasy na życie.
Jestem wyczerpany tym projektem, prywatnymi problemami którymi obarcza mnie klient i tym, że zupełnie rozmijamy się w rozumieniu umowy i że nie mam już kasy na życie.
Poradźcie proszę co z robić w tej sytuacji. Bardzo liczę na Waszą opinię. z góry dziękuję. Taki smutny temat na dzisiaj...
Ostatnio trafiłem na sytuację której wcześniej nigdy nie miałem jako freelancer. Sądzę, że nie tylko ja mogę mieć takie dylematy i pewnie opinia bardziej doświadczonych kolegów z forum pomoże mi i innym forumowiczom.
Otóż jak każdy freelancer biorę różne projekty. Przeważnie staram się brać projekty które mieszczą się w jakimś określonym czasie i zakresie tak, aby można było je łatwo rozliczyć z klientem.
Pół roku temu wziąłem jednak projekt, który niestety nie spełniał, jak teraz już wiem, tych warunków. Otóż pół roku temu klient zamówił u mnie udostępnienie w sieci gry internetowej. Umowa nie obejmowała przekazania praw autorskich do kodu źródłowego.
Gra w zasadzie wydawała się dosyć prosta w oprogramowaniu - jedynie dwa miesiące pełnoetatowej pracy. W grę może grać kilka osób naraz. W grze są pokoje. Także naraz może grać nawet kilkadziesiąt osób. Gra działa w przeglądarce także korzystają z niej ludzie z IE, Chrome czy Firefoxem. Każdy z innym szybszym, albo wolniejszym kompem, każdy z innym netem, wreszcie niektórzy z netem, który się zacina oraz z różnymi dodatkami do przeglądarek.
Piszę o tym dlatego, że wbrew początkowym oczekiwaniom, gdy sądziłem, że realizacja gry będzie prosta stało się inaczej. Ale opowiem po kolei. W czasie zawartym w umowie udostępniłem klientowi grę. Gra działała, no ale okazało się, że zdarza się, że czasem gra się zwieszała. Mimo to klient zapłacił całą kwotę z umowy.
W umowie zawarłem gwarancję na okres 1 m-ca na grę w trakcie której w ciągu 7 dni zobowiązywałem się usunąć każdą zgłoszoną rzecz.
Rzecz w tym, że nawet gdy minął już miesiąc ja dalej pracowałem nad zgłaszanymi usterkami dalej według 7-dniowego terminu reakcji licząc na to, że może tydzień czy dwa i sprawa się zakończy.
Usterki polegają na różnych sytuacjach losowych. Każdorazowo muszę przeanalizować co się stało w grze np. ktoś wychodzi w nieoczekiwanym momencie, albo jakieś zdarzenie nastąpi wcześniej niż było to spodziewane. Okazuje się, że istnieje masę różnych sytuacji w takiej grze czasu rzeczywistego, których nie da się przewidzieć i wychodzą w trakcie używania np. taka ciekawostka, okazało się, że jeden z użytkowników miał u siebie jakieś złośliwe oprogramowanie, które manipulowało treścią strony co powodowało, że gra się zwieszała. No i za każdym razem gdy klient zgłasza że komuś się zwiesiło to ja siadałem, patrzyłem co się stało, jaka była przyczyna i naprawiałem. I tak w kółko bo jak jedną rzecz się naprawi to jeszcze pojawiają się kolejne itd.
Jednak sprawa się przeciąga i pracuję nad tą grą już pół roku. Od tego czasu nie mam żadnej nowej umowy z klientem.
Ostatnio zrobiło mi się krucho z kasą więc odezwałem się do klienta, że może byśmy podpisali już nową umowę skoro poprzednia wygasła pół roku temu.
Powiedziałem klientowi, że reagowałem na każde zgłoszenie w ciągu 7 dni i naprawiałem w terminie również przez pół roku po wygaśnięciu ostatniej umowy. Jednak klient jest innego zdania. On wrzuca wszystkie zgłoszenia do jednego worka. Tzn. uważa, że zgłosił że gra się "wiesza" w trakcie trwania umowy, a ja od tego czasu tego jeszcze nie naprawiłem. Nie przyjmuje jednak mojego wytłumaczenia, że każdą kolejną przyczynę kolejnych zwiech naprawiłem, a każda kolejna zwiecha to kolejny przypadek, czasem wręcz losowy, który trzeba przeanalizować i wprowadzić na niego poprawkę do gry. On uważa, że skoro w trakcie umowy powiedział, że gra się "wiesza" to powinienem pracować nieustannie bez dodatkowej zapłaty aż nie będzie się "wieszać".
Klienta też nie przekonuje wyjaśnienie, że inne gry również są bugfixowane lata po ich wydaniu i że nie da się od razu osiągnąć 100% działania szczególnie w przypadku gry online, gdzie wszystko może się zdarzyć. Obecnie gra działa dobrze w 9 na 10 przypadków.
No także jestem w takiej sytuacji. Wpakowałem się i nie bardzo wiem jak z tego wybrnąć. Chcę, żeby klient był zadowolony i czuję się też w pewien sposób zobowiązany, w końcu programowanie to moja pasja. Jednak jeśli rozwijanie tej gry ma potrwać jeszcze przez kilka miesięcy i mam to robić za darmo to nie wiem jak to pogodzę z utrzymaniem się.
Najgorsze jest to, że klient nie kończy na rzeczowych argumentach, ale posuwa się do opowiadania o swoich różnych prywatnych sprawach i problemach i uderza w emocje, żebym dla niego dalej robił za free, a ja mu współczuję i chętnie bym nawet dalej mu pomógł gdybym mógł, ale już sam mam dołek i nie mam kasy na życie.
Jestem wyczerpany tym projektem, prywatnymi problemami którymi obarcza mnie klient i tym, że zupełnie rozmijamy się w rozumieniu umowy i że nie mam już kasy na życie.
Poradźcie proszę co z robić w tej sytuacji. Bardzo liczę na Waszą opinię. z góry dziękuję. Taki smutny temat na dzisiaj...