01-07-2011, 01:13
(01-07-2011, 01:03)Storm napisał(a): @Pedro84Oczywiście. Swoje doświadczenia. Nawet w tym tygodniu taki klient był - nie twierdzę, że wszyscy tak robią, ale niech nikt nie twierdzi, że takie zabiegi można nazwać tworzeniem stron, bo nie można. Drobne poprawki w szablonie, dodanie contentu to nie tworzenie.
Rozumiem, że masz coś na poparcie swojej tezy o większości? Przyjmijmy, że to prawda.
(01-07-2011, 01:03)Storm napisał(a): Co to ma wspólnego ze mną? Napisałem, że mam zbyt na strony z szablonów i tyle. Strona kosztuje średnio 75£ Od każdej strony autor szablonu dostaje 10£, ja biorę resztę. Podłożenie treści i upload zajmuje ok 2h. Dwie strony to ok 4h pracy, reszta dnia zostaje na grubsze rzeczy. Nie mogę się wypowiedzieć na temat twoich klientów bo ich nie znam. W omawianym przypadku mam jednego klienta, który zleca to co zleca. Jak się komuś nie widzi to rozmawia z nim. Właściciele tych stron nie mają pewnie pojęcia kto je składa do kupy. Mój zleceniodawca twierdzi, że wiedzą co dostają. Nawet jeśli jest to, jak raczyłeś ująć, gówno prawda, to mnie to nie interesuje. Mój klient jest zadowolony. Gdybyś wiedział ile kasuje dobry designer to byś nawet o nim nie wspominał w kontekście tanich stron, produkowanych, ze tak powiem taśmowo. No, chyba, że mamy inne pojęcie na temat dobrego designu.Wiem, bo sam dwóch zatrudniam. I nie ma czegoś takiego jak tworzenie stron taśmowo, bo każde można tak nazwać. To co robisz to tylko dostosowywanie, nie tworzenie.
Czy wiedzą co dostają? Moim zdaniem nie, ale tego się nigdy nie dowiemy.
Co do kalibru, to kwestia własnego uznania. Mi się za coś mniejszego niż 500 zł brać nie chce, bo wolę w tym czasie coś poczytać, bądź zająć się projektami własnymi - większy pożytek. Jasne, jak w każdej branży zdarza się posucha, ale od tego jest posiadana pewna kwota zabezpieczenia finansowego.
(01-07-2011, 01:03)Storm napisał(a): Żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie piszę tego, żeby kogoś przekonać, że strony z szablonów opychane za trzy stówy to recepta na biznes, albo, że nic innego nie robię. Po prostu zdarza się taki miesiąc, że muszę to robić i nie ma w tym nic złego. Więc co was tak właściwie boli?A czy ktoś tu mówi, że to kogokolwiek boli? Ot, luźna dyskusja na temat. Nic więcej. Chodzi po prostu o ogół, żaden konkretny przypadek. I o to, że tego typu działań tworzeniem nazwać nie można, ot co
